Sunday, October 28, 2007

Rata cz. 3

Sklejony i zaszpachlowany kadłub odłożyłem na bok i zająłem się osłoną silnika M 62. Część modelu przedstawiająca ją zionęła pustymi otworami chłodzenia, co sprawiało dziwne, przygnębiające wrażenie. Postanowiłem to jakoś ożywić. Z płytki 0,5mm wyciąłem małe prostokąciki, które powklejałem w taki sposób, by mogły imitować lekko uchylone żaluzje chłodzenia silnika.

Tak spreparowaną osłonę motoru dokleiłem do oczekującego kadłuba. Na swoje miejsce wróciły także lotki, jak również ster wysokości i ster kierunku – w pozycji wychylonej.


Wtedy wziąłem się za polerowanie zaszpachlowanych uprzednio łączeń połówek kadłuba. Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony jakością szpachli Wamodu – szczególnie po niezbyt udanej przygodzie ze specyfikiem produkcji Italeri.

Po uporaniu się ze szpachlą odtłuściłem powierzchnię modelu przy użyciu wody z płynem do mycia naczyń.

Po tej operacji wyjąłem z pudełka mój nowy nabytek – kompresor MA 1000 i aerograf AB 1007 z dyszą 0,2 mm.

Na pierwszy ogień poszedł preshading – jako że jeszcze się uczę operowania tym aero, to wyszło jak wyszło.

Ale pocieszam się, że zawsze mogło pójść gorzej...

Najbardziej jestem zadowolony z tego, że już przy pierwszym podejściu udało mi się dobrze rozcieńczyć farbę (preshading zrobiłem czarnym matowym Humbrolem – nr 33) rozcieńczalnikiem Wamodu – śmierdzi to ustrojstwo, ale dobre (skuteczne) jest.

Gdy czarne „mazy” wyschły, przyszedł czas na właściwe kolory kamuflażu. I-16 B. Safonowa miał dolne powierzchnie pokryte farbą niebieską. W instrukcji podany był znacznik F.S., którego niegdzie nie mogłem znaleźć więc postanowiłem wykorzystać AMT 17 – barwę, która w sowieckim lotnictwie pojawiła się nieco później, ale co tam... do wielkich fanów sierpo-młotnych samolotów spod znaku haraszo się osobiście nie zaliczam, więc dla mnie nie było to jakimś wielkim grzechem.

Przed malowaniem góry dokleiłem wiatrochron i zamaskowałem go do malowania taśmą Tamiya.

Aha, dorobiłem też prościutki celownik ze złomu modelarskiego.

Na górne powierzchnie modelu położyłem Pactrę A33

Na powierzchni modelu, po malutkiej tragedii (którą tu przemilczę) pojawiły się pewne nierówności malowania i jakieś paprochy, które czym prędzej usunąłem.

Modelik zostawiłem na dwa dni, coby sobie dobrze wysechł. Ja tymczasem odpoczywałem od sowieckiej myśli technicznej.

Po tej przerwie wziąłem się do dalszej roboty.

Kolejnym etapem było złożenie podwozia, które w I-16 było, jak by to powiedzieć, leciutko skomplikowane.

Na szczęście w wydaniu modelarskim ta część samolotu nie sprawiła mi większych trudności. Gdy już Rata stanęła na własnych kołach (nogach?) należało jej nadać pewnych cech indywidualnych (czytaj – kalkomanie). Nie inwestowałem w żadne kalki dodatkowe – po prostu nie chciałem w sowieta utopić zbyt dużo kasy. Poza tym kalki z zestawu wydały mi się całkiem znośne.

I tak na pierwszy ogień poszły czerwone, pięcioramienne gwiazdy na skrzydła i kadłub.

Potem nałożony został numer osobisty – biała „11” na ster kierunku.

Na koniec zająłem się najbardziej charakterystycznymi chyba elementami tego samolotu, którego dosiadał Safonow. Mowa tu o dwóch wielkich napisach „Śmierć faszystom” na prawej burcie i „Za Stalina” na lewej.

Tym oto sposobem prace nad sowieckim szczurkiem zostały zakończone.

W robienie śladów eksploatacji pobawię się może innym razem. Teraz zbieram kasę na zestaw Airesa do P51 firmy Tamiya. W międzyczasie może sobie jeszcze coś machnę – na przykład starego P51 w 1/72 produkcji Airfixa...

No comments: