Jakość detali nie powala na kolana (tu widoczne rury wydechowe silnika M62)

Ale co do kabiny, to postanowiłem coś z nią zadziałać.
Najpierw wyciąłem lewe drzwiczki


Wyciąłem również ster kierunku, by zamontować go później w pozycji wychylonej

Po wypiłowaniu drzwiczek odwróciłem części kadłuba i się załamałem. Imitacja wnętrza kabiny... po prostu nie istniała - ścianki były nagusieńkie i gładkie jak pupa niemowlaka
Pomyślałem sobie - o nie mili państwo, tak tego nie zostawię, trzeba przezwyciężyć lenistwo i coś z tym fantem zrobić...
Z pomocą przyszedł całkiem pokaźny złom modelarski. Tak więc w ruch poszły stare, niewykorzystane blaszki, z których zrobiłem ożebrowanie w rejonie kabiny

Do wykonania instrumentów pokładowych wykorzystałem pozostające w mojej dyspozycji części plastikowe, a także odpowiednio uformowane i oszlifowane kawałki płytki plastikowej o grubości 0,5 mm

Był to proces dość długotrwały i przez mój brak doświadczenia w tej materii trochę uciążliwy. Ale muszę powiedzieć, że spodobało mi się samodzielne wykonywanie elementów modelu. W końcu mój złom modelarski na coś się przydał. Podczas tej operacji nauczyłem się wielu rzeczy, co pozwoli mi w przyszłości sprawniej wykonywać waloryzacji modeli we własnym zakresie.
BYć może niedługo odważę się także na własnoręczne odlewanie części żywicznych, ale na razie pozostanie to w sferze dalekich planów.

Uzupełnione burty kabiny pomalowałem i na razie odstawiłem.

Jednak okazało się, że na burtach kabiny "Osiołka" moje przeróbki się nie skończą. Miał to być dopiero początek...
W następnym odcinku: koszmarna kabina ciąg dalszy.
No comments:
Post a Comment