Monday, March 19, 2007

Historia lotnictwa cz. 3

Na początku 1916 roku szala przechyliła się na stronę sprzymierzonych za przyczyną Nieuporta 11 (Bebe), który był uzbrojony w karabin strzelający ponad śmigłem. Był to samolot zbudowany w układzie półtorapłata.


Układ ten próbowali skopiować Niemcy stosując go w samolotach Albatros. Jednakże albatrosy, w porównaniu do leciutkich szmacianych Nieuportów były bardziej „utuczone” – za sprawą cięższego silnika rzędowego i przy ostrzejszych manewrach herr Pilot mógł znaleźć się z ręką w nocniku, gdy oderwał się mu dolny płat...

Jednakże to właśnie Albatros D III pozwolił Kaiserowi odzyskać przewagę w powietrzu na początku 1917 roku. Podczas tzw. krwawego kwietnia herbaciarze stracili 319 dzielnych awiatorów w porównaniu do 119 niemieckich Piloten...
I znów po okresie porażek słońce zaświeciło nad żabojadzkimi i herbacianymi siłami powietrznymi – za sprawą nowych konstrukcji Sopwith. Na początku był mały Pup (szczeniak), który mógł być stosowany nawet na okrętach wojennych, gdzie jego pasem startowym była drewniana platforma ustawiona na wieżach artyleryjskich.

Następnym wynalazkiem five o’clocków był Sopwith Triplane, który powstał na bazie Szczeniaka, przez obniżenie górnego płata i dodanie trzeciego.

Machina ta radziła sobie tak dobrze, że Fokker dostał zlecenie zbudowania czegoś podobnego – zlecenie zaowocowało prawdopodobnie najbardziej znanym samolotem I wojny światowej – Fokkerem Dr I. Był to niesamowicie zwrotny samolot o wielkiej na owe czasy prędkości wznoszenia. samolot ten stał się bardzo znany dzięki największemu asowi lotniczemu Wielkiej Wojny, którym był Rittermeister Manfred baron von Richthoffen - zwycięzca w 80 pojedynkach powietrznych. Pod koniec swej kariery latał pomalowanym całkowicie na czerwono Fokkerem Dr I.

Równowaga (bo alianci nigdy nie odzyskali przewagi jakościowej) powróciła po wprowadzeniu przez Angoli samolotów Sopwith Camel i SE5.

Niemcy przegrali wojnę w powietrzu przez fatalny stan gospodarki i niewydolność fabryk – a także niedobór personelu.

I wojna światowa była świadkiem pierwszych masowych nalotów bombowych – zapoczątkowanych przez niemieckie Zeppeliny. Potem doszły bombowce Gotha G I-IV, Staaken R i brytyjskie Hanley Page V/1500.

Służba w lotnictwie w czasie I wojny światowej była szansą na zdobycie wielkiej sławy i rozgłosu (baron Richthoffen, Immelmann, Fonck, Mannock, Rickenbaker). Asy przestworzy stawały się bohaterami narodowymi. Z drugiej strony służba ta była bardzo niebezpieczna. Silniki były bardzo zawodne i miały tendencję do zatrzymywania się w najmniej odpowiednim momencie. Szmaciano-druciano-drewniana konstrukcja była bardzo wrażliwa na warunki atmosferyczne i na ogień (substancja szybkopalna :P).

Poza tym spadochrony były jeszcze niemodne - a tak na serio, to aż do 1917 roku armie obu stron zakazywały używania spadochronów – by motywować lotników do bardziej zaciętej walki. Sądzono, że dzielny wojak posadzony za sterami trzeszczącego drewniano-szmacianego pudła, który trzymał się w jednym kawałku dzięki strunom fortepianowym, nie mając kawałka jedwabiu ze sobą będzie bardziej zmotywowany.

Ten okres rozwoju lotnictwa, często niedoceniany, doprowadził do wykształcenia doktryny walki powietrznej i do rozwoju większości typów samolotów (rozpoznawczych, myśliwskich, bombowych). Poza tym stworzono i rozwijano obronę p-lot, reflektory przeciwlotnicze, opracowano system wczesnego ostrzegania, a także rozpoczęto pracę nad turbosprężarkami i pociskami kierowanymi.

Koniec konfliktu bynajmniej nie zahamował rozwoju lotnictwa, które właśnie wkraczało w swój złoty wiek - wiek rekordów, sukcesów i nowych technologii.

No comments: