Historia lotnictwa - Brunnera subiektywne spojrzenie na dzieje obecności człowieka w przestworzach!
Część pierwsza - do 1914 roku
Latanie - odwieczne marzenie człowieka: móc się wznosić w powietrzu, patrzeć na świat z góry, przemierzać wielkie odległości. I w pogoni za tym marzeniem kolejne pokolenia mieszkańców naszej planety z gatunku Homo Sapiens próbowały oderwać się od ziemi na wiele sposobów i przy użyciu mniej lub bardziej dziwnych i wymyślnych konstrukcji.
Zaczęło się od Dedala i Ikara - wtedy też doszło do pierwszej w historii katastrofy lotniczej...
Ludzie ryzykowali własnym zdrowiem i życiem, by tylko wznieść się w przestworza za pomocą skrzydeł przymocowanych do ramion, czy też przedziwnych urządzeń napędzanych siłą mięśni.
Chińczycy opracowali nawet projekt krzesła rakietowego – choć brak jakichkolwiek informacji na temat ewentualnych prób tego urządzenia i ofiarach...
Po wiekach nieudanych prób okupionych złamanymi kończynami, skręconymi karkami, czy tragiczną śmiercią wielu śmiałków nadszedł wiek XVIII, a z nim balon na gorące powietrze.
Odtąd zapanowała moda na loty balonowe – odbycie lotu balonowego było dobrze widziane w „towarzystwie”. Nie minęło dużo czasu, żeby człowiek przekonał się, że te w gruncie rzeczy proste statki powietrzne mogą przynieść wiele korzyści na wojnie. I tak rozpoczęła się wojskowa kariera balonu jako punktu obserwacyjnego, dzięki któremu dowódcy zyskiwali pełniejszy pogląd na sytuację na polu walki.
Balon stał się jeszcze skuteczniejszy wraz z wynalezieniem telegrafu – dzięki temu obserwator mógł przekazywać na ziemię bieżące meldunki na żywo.
W drugiej połowie XIX wieku statki powietrzne wypełnione gorącym powietrzem bądź wodorem stały się już dość powszechnym widokiem na polach bitew.
Ale to nie wystarczało – człowiek chciał latać podobnie jak ptaki – dlatego druga połowa dziewiętnastego stulecia była świadkiem rozwoju lotniarstwa i szybownictwa – to też wiązało się z licznymi wypadkami śmiertelnymi – ponuremu żniwiarzowi spod kosy nie uciekł nawet pionier szybownictwa Otto Lilienthal...
Prawdziwy przełom dokonał się jednak dopiero 17 grudnia 1903 roku. O godzinie 10.35 na plaży w Kittyhawk w Karolinie Północnej wzbił się w powietrze Wright Flyer pilotowany przez jednego z braci Wright – Orvilla. Machina zbudowana w ich własnym warsztacie i współfinansowana przez A. G. Bella przeleciała 39 metrów. Wtedy jeszcze nikt nie wiedział, że oznacza to początek nowej ery – ery samolotu.
Bracia Wright kontynuowali próby, lecz sławę zyskali dopiero w latach 1908-09, po serii pokazów w Europie i po demonstracji swojego wynalazku przedstawicielom U. S. Army. Od tej chwili cały cywilizowany świat ogarnęła gorączka samolotowa – wszędzie można było usłyszeć kaszlenie i parskanie silników spalinowych napędzających dziwnie wyglądające, rachityczne machiny, które póki co z trudem odrywały się od ziemi.
Pionierzy lotnictwa odnosili już pierwsze sukcesy – Bleriot przeleciał samolotem własnej konstrukcji nad Kanałem La Manche (rozbił co prawda maszynę przy lądowaniu, lecz zdarzało się to wówczas dosyć często).
W międzyczasie armia amerykańska zamówiła pierwsze samoloty. Nowy wynalazek rozwijał się dość szybko, a pierwsi piloci zyskiwali wielką sławę, pieniądze i westchnienia dam. Była to nagroda za niezwykłe niebezpieczeństwo, na które wystawiali się śmiałkowie unoszący się w powietrze na drewniano-szmacianych konstrukcjach z rachitycznym podwoziem i słabym, zawodnym silnikiem i bez spadochrony – ten dodatek do stroju pilota, który stanowiła czapka cyklistówka, okulary i szalik, był jeszcze wtedy niemodny...
Lotnictwo rozwijało się dynamicznie - bito kolejne rekordy, budowano coraz bardziej wymyślne maszyny (choć nadal głównym budulcem było drewno, jakieś szmaty LOL i koła od roweru). Tymczasem świat wielkimi krokami zmierzał ku wojnie...
No comments:
Post a Comment